środa, 4 grudnia 2013

Wielkie otwarcie!


Długo mnie nie było. 
Oj długo. 

Nie wiem nawet od czego zacząć. Może od tego, że moje życie stanęło na głowie. Ponoć życie czasem tak ma. Nie wiedzieć czemu figlarnie wywraca się do góry nogami. Czasem robi nam tak na przekór, a czasem bo tego chcemy. Mi taki stan rzeczy był  wtedy akurat na rękę. Choć zazwyczaj nie po drodze mi ze zbyt radykalnymi zmianami, to te bardzo chciałam przywitać z radością. No, z pozytywnym nastawieniem powiedzmy…

By zobaczyć na czym tu „stanęłam”, a może „utknęłam”, przeczytałam ostatniego posta. Nie ukrywam, że z dużym wzruszeniem. Niby było to tak niedawno, a jednak te chwile są dziś niezmiernie odległe. Mimo, iż dokładnie pamiętam tamten dzień, wciąż czuję zapach trawy, na której wtedy leżałam, widzę  promienie słońca muskające mnie po rumianych policzkach i kobiałkę roześmianych truskawek w rowerowym koszyku, a na języku wciąż mam smak kremowo-niebiańskiego gzika, to wiem, że dzieli mnie od tych momentów ogromna przepaść. I mając świadomość, że raczej już nigdy nie wybiorę się rowerem w tamtą trasę, nie będę leżeć wpatrzona w tamto niebo nad tamtym parkiem, ani nie kupię tamtejszych truskawek, coś mnie w sercu ściska… Choć pyry z gzikiem można przygotować też tu, to wiem, że nie będą smakowały tak samo…

Nie mieszkam już w P. Nie pracuję już tam, skąd wtedy właśnie wracałam. Nasza rodzina nie jest już dwuosobowa. Ściany naszego mieszkania słyszą dziś już nie nasz, lecz cudzy śmiech.

Dzięki Bogu przynajmniej Pan Ka. ten sam mi pozostał.

Choć K. jest równie gościnne, równie wesołe i roześmiane, to jakieś takie NIE NASZE. Właściwie wszystko w moim życiu jakieś takie teraz nie moje. Tak wiele się zmieniło, że chyba za wcześnie, by na szalę powykładać plusy i minusy tych zmian.
Póki co – jestem cierpliwa. Cierpliwie czekam, aż przestanę tęsknić. Za ludźmi, za miejscami, za chwilami i w ogóle za P.
Pan Ka. mówi, że przywyknę. Bo człowiek to taka bestia, co do wszystkiego się przyzwyczai. Choć podświadomie w to nie wierzę, to chcę, by i akurat tym razem miał rację…

Nie mogąc meblować i urządzać mieszkania, w którym obecnie pomieszkuję (mój cały dobytek przez najbliższy rok będzie leżakował w kartonowych pudłach), gotować (mała Panna Ka. jest jeszcze zbyt absorbująca i nader niecierpliwa) czy fotografować (patrz punkt wcześniejszy) – zaczęłam więcej szyć. Po prostu musiałam coś zrobić z rękami. Mimo, iż nie jest to szycie na wielką skalę – bo ręce, jak reszta, mam tylko dwie, a i czasu nie nadmiar – liczę, że popełnione przeze mnie dziecięce kocyki dadzą początek malutkiej FABRYCE, choć samo słowo dość szumne na dzisiaj. 

Dlatego też, zapraszam moich Czytelników, ich Czytelników i Czytelników tamtych Czytelników oraz wszelkich innych Czytelników do Fabryki PaniKa.

Oferowane tam kocyki dziecięce wykonane są z najlepszych jakościowo materiałów. Tkaniny bawełniane, sprowadzane z USA, pochodzą od świetnych projektantów, materiały są bardzo wytrzymałe, kolory nie spierają się, kocyki są niezmiernie lekkie i ciepłe, a dzięki materiałowi minky szalenie miłe w dotyku. Aż nie można się przestać do nich przytulać :) A przytulanie to przecież to, co tygryski lubią najbardziej. Nasz kocyk to nieodzowny towarzysz długich, jesiennych spacerów po K. W domu służy także za matę do zabawy, czy nocną kołderkę. Taki właśnie kocyk marzył mi się dla małej Panny Ka., tyle, że wzory nie do końca mi odpowiadały. A te, które mi się podobały i były odpowiednie rozmiarem, były zdecydowanie za drogie, za cienkie lub za grube, albo nie miały wszytych metek, za które to każdy brzdąc tak chętnie pociąga. Wystarałam się zatem o potrzebne materiały, usiadłam, uszyłam. Jako, że kocyk Panny Ka. bardzo się spodobał, postanowiłam zaoferować go również mamom innych brzdąców, które tak jak ja nie mogły znaleźć niczego w sam raz :)

Liczę na to, ze z czasem opanuję dom, dziecko i codzienne obowiązki do tego stopnia, że zostanie choć trochę czasu na dalsze projekty i będę mogła rozszerzyć asortyment. Tak więc, jak mawia moja mama: wystarczy tylko poczekać :) A jako że nadchodzą zimne i szare dni, najlepiej pod przytulnym i bajecznie kolorowym kocykiem…


                                           Powyżej nasza mała Panna Ka. z jej własnym kocykiem.

Zamieszczam również poglądowe migawki oferowanych wzorów:







Dla zainteresowanych; kliknięcie na logo Fabryki  po prawej stronie bloga przeniesie Was do aukcji, na której można zakupić kocyki. Istnieje również możliwość uszycia kocyka na zamówienie. 

Ściskam,
paniKa