Długo mnie nie było.
Oj długo.
Nie wiem nawet od czego
zacząć. Może od tego, że moje życie stanęło na głowie. Ponoć życie czasem tak
ma. Nie wiedzieć czemu figlarnie wywraca się do góry nogami. Czasem robi nam
tak na przekór, a czasem bo tego chcemy. Mi taki stan rzeczy był wtedy akurat na rękę. Choć zazwyczaj nie po
drodze mi ze zbyt radykalnymi zmianami, to te bardzo chciałam przywitać z
radością. No, z pozytywnym nastawieniem powiedzmy…
By zobaczyć na czym tu „stanęłam”, a może „utknęłam”,
przeczytałam ostatniego posta. Nie ukrywam, że z dużym wzruszeniem. Niby było
to tak niedawno, a jednak te chwile są dziś niezmiernie odległe. Mimo, iż
dokładnie pamiętam tamten dzień, wciąż czuję zapach trawy, na której wtedy
leżałam, widzę promienie słońca
muskające mnie po rumianych policzkach i kobiałkę roześmianych truskawek w
rowerowym koszyku, a na języku wciąż mam smak kremowo-niebiańskiego gzika, to wiem,
że dzieli mnie od tych momentów ogromna przepaść. I mając świadomość, że raczej
już nigdy nie wybiorę się rowerem w tamtą
trasę, nie będę leżeć wpatrzona w tamto
niebo nad tamtym parkiem, ani nie
kupię tamtejszych truskawek, coś
mnie w sercu ściska… Choć pyry z gzikiem można przygotować też tu, to wiem, że
nie będą smakowały tak samo…
Nie mieszkam już w P. Nie pracuję już tam, skąd wtedy
właśnie wracałam. Nasza rodzina nie jest już dwuosobowa. Ściany naszego
mieszkania słyszą dziś już nie nasz, lecz cudzy śmiech.
Dzięki Bogu przynajmniej Pan Ka. ten sam mi pozostał.
Choć K. jest równie gościnne, równie wesołe i roześmiane, to
jakieś takie NIE NASZE. Właściwie wszystko w moim życiu jakieś takie teraz nie
moje. Tak wiele się zmieniło, że chyba za wcześnie, by na szalę powykładać
plusy i minusy tych zmian.
Póki co – jestem cierpliwa. Cierpliwie czekam, aż przestanę
tęsknić. Za ludźmi, za miejscami, za chwilami i w ogóle za P.
Pan Ka. mówi, że przywyknę. Bo człowiek to taka bestia, co
do wszystkiego się przyzwyczai. Choć podświadomie w to nie wierzę, to chcę, by
i akurat tym razem miał rację…
Nie mogąc meblować i urządzać mieszkania, w którym obecnie
pomieszkuję (mój cały dobytek przez najbliższy rok będzie leżakował w
kartonowych pudłach), gotować (mała Panna Ka. jest jeszcze zbyt absorbująca i
nader niecierpliwa) czy fotografować (patrz punkt wcześniejszy) – zaczęłam więcej
szyć. Po prostu musiałam coś zrobić z rękami. Mimo, iż nie jest to szycie na
wielką skalę – bo ręce, jak reszta, mam tylko dwie, a i czasu nie nadmiar –
liczę, że popełnione przeze mnie dziecięce kocyki dadzą początek malutkiej
FABRYCE, choć samo słowo dość szumne na dzisiaj.
Dlatego też, zapraszam moich Czytelników, ich Czytelników i
Czytelników tamtych Czytelników oraz wszelkich innych Czytelników do Fabryki PaniKa.
Oferowane
tam kocyki dziecięce wykonane są z
najlepszych jakościowo materiałów. Tkaniny bawełniane, sprowadzane z USA, pochodzą od świetnych
projektantów, materiały są bardzo wytrzymałe, kolory nie spierają się,
kocyki są niezmiernie lekkie i ciepłe, a dzięki materiałowi minky szalenie miłe
w dotyku. Aż nie można się przestać do nich przytulać :) A przytulanie to przecież
to, co tygryski lubią najbardziej. Nasz kocyk to nieodzowny towarzysz długich,
jesiennych spacerów po K. W domu służy także za matę do zabawy, czy nocną
kołderkę. Taki właśnie kocyk marzył mi się dla małej Panny Ka., tyle, że wzory
nie do końca mi odpowiadały. A te, które mi się podobały i były odpowiednie
rozmiarem, były zdecydowanie za drogie, za cienkie lub za grube, albo nie miały
wszytych metek, za które to każdy brzdąc tak chętnie pociąga. Wystarałam się
zatem o potrzebne materiały, usiadłam, uszyłam. Jako, że kocyk Panny Ka. bardzo
się spodobał, postanowiłam zaoferować go również mamom innych brzdąców, które
tak jak ja nie mogły znaleźć niczego w
sam raz :)
Liczę na to, ze z czasem opanuję dom, dziecko i codzienne
obowiązki do tego stopnia, że zostanie choć trochę czasu na dalsze projekty i
będę mogła rozszerzyć asortyment. Tak więc, jak mawia moja mama: wystarczy
tylko poczekać :)
A jako że nadchodzą zimne i szare dni, najlepiej pod przytulnym i bajecznie
kolorowym kocykiem…
Powyżej nasza mała Panna Ka. z jej własnym kocykiem.
Zamieszczam również poglądowe migawki oferowanych wzorów:
Dla zainteresowanych; kliknięcie na logo Fabryki po prawej stronie bloga przeniesie Was do aukcji, na której można zakupić kocyki. Istnieje również możliwość uszycia kocyka na zamówienie.
Ściskam,
paniKa