piątek, 2 marca 2012

mały trybik w wielkiej machinie wszechświata....

pędząc wczoraj wieczorem z pracy do domu na bramie jednego z mijanych po drodze kościołów kątem oka dostrzegłam plakat: "Rekolekcje dla zabieganych". Wstyd się przyznać, ale nawet nie zatrzymałam się na sekundę, by dowiedzieć się czegoś więcej. Nie miałam nawet siły stanąć na chwilę, by poszukać tam jakichś terminów, godzin czy miejsc.  Jednak, gdy wsiadłam do tramwaju z gracją godną słonia w składzie porcelany,  potrącając kolejnych współpasażerów statywem przypiętym do mojego kilkunastu-kilogramowego plecaka  i bez przerwy przepraszając za moją niezdarność, zaczęłam zastanawiać się jak bardzo zabieganym trzeba być, by nie znaleźć czasu nawet na przeczytanie informacji o nadchodzących rekolekcjach, nie mówiąc już o samym w nich udziale. Ile z mojej codziennej gonitwy to faktyczne zabieganie, a ile to zła organizacja czasu? Kiedyś znajomy powiedział mi, że gdy poczuję, że już kompletnie na wszystko brakuje mi czasu to znak, że muszę dobrać sobie więcej zajęć =/ Czy to właśnie ten moment? 

Tkwiąc w takim też przekonaniu, podjęłam się sesji zdjęciowej, charakteryzując modeli na członków mafii. Ogółem rzecz biorąc, przedsięwzięcie nader czasochłonne. O dziwo czasu nagle mi nie przybyło :(








































Z góry zatem przepraszam stałych czytelników za brak systematyczności w pisaniu. Nie zrobiłam ostatnio nawet jednego zdjęcia potrawom, które ugotowałam. Obiady zwykle jedzone były w biegu i znikały zanim zdążyłam wyjąć z plecaka aparat. Muszę nadgonić zaległości uczelniane i przekopać sterty papierów z pracy. Jak tylko się z tym uporam, wrócę z nowymi pysznościami i pomysłami. 
Tymczasem lecę dalej napędzać codzienności mechanizm.
Ja - ten mały trybik w wielkiej machinie wszechświata...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz