środa, 7 grudnia 2011

‘ To err is human…’

wolny weekend przytrafia mi się średnio co dwa tygodnie. Pomiędzy weekendami chyba jak każdy notorycznie cierpię na brak czasu. Gdy pojawia się choć jedna wolna chwila i nie podpieram się akurat rzęsami, zabieram się za gotowanie, szycie lub majsterkowanie. Wczoraj taka chwila się trafiła. Zmajsterkowałam makaronowy naszyjnik, zaserwowałam mały tuninig grubej zimowej czapce i przyszyłam lamówki białej bluzce. Lubię się kłaść spać zmęczona właśnie takimi pracami. Nie mogę doczekać się tego weekendu, kiedy to mam nadzieję wygospodarować jeden wieczór na realizację świątecznych dekoracji. Muszę uwolnić się przynajmniej od kilkunastu pomysłów. Inaczej moja głowa pęknie od ich nadmiaru…



  



Nie lubię się mylić. I nie jestem w tym chyba odosobniona. Jednak najbardziej nie lubię mylić się co do ludzi. Muszę się przyznać, że robię to niestety nadzwyczaj regularnie. Pocieszam się wtedy łacińską mądrością, iż errare humanum est, której to zdecydowanie angielski odpowiednik preferuję. Mimo wszystko jest dobra strona tej mojej słabości. Skoro pomyliłam się właśnie ostatnio, następne pomylenie ( o ile schemat pomyleń nie ulegnie zmianie) wypada dopiero za rok. Bardzo mnie to cieszy.

Dodatkowo pancakes. Na pocieszenie :)





 
(nie mam pojęcia, gdzie  i kiedy znalazłam ten przepis. Został starannie przepisany do mojej książki kucharskiej już dość dawno temu. Brak niestety adnotacji, skąd pochodzi. Coś mi jednak mówi, że z jednego z moich ulubionych blogów. Głowy nie daję, ale chyba od Liski)

PANCAKES

300g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
40 g drobnego cukru
1 jajko
300 ml mleka
200g kefiru lub jogurtu naturalnego
75 g stopionego i ostudzonego masła

Mąkę, proszek i cukier wymieszać w misce. W drugiej misce zmiksować jajo, mleko, jogurt i masło. Powoli wsypywać suche skł., miksować do całkowitego połączenia.

Na patelnię wlać odrobinę oleju, rozgrzać. Łyżką nakładać ciasto i formować placuszki. Smażyć po ok. 1 min z każdej strony, by były lekko rumiane. Najlepiej smażyć na prawie suchej patelni.

Ja podaję je zwykle z serkiem waniliowym i dżemem malinowym, gdyż od czasu jak ta kombinacja przyśniła mi się w jednym z miliona moich kulinarnych snów, Pan Ka. oszalał na jej punkcie i nie da się nakarmić inną wersją tych placuszków. Ja jednak polecam je z cukrem pudrem lub syropem klonowym, jak jedzą je Amerykanie. Liska proponuje ciekawą zimową wariację - dodanie do ciasta 2 łyżeczek przyprawy korzennej i zaserwowanie ich z karmelizowaną pomarańczą*, co musi być istnie boskim połączeniem.

*Pomarańczę obrać ze skórki, pokroić na cienkie plastry.
Na patelni rozgrzać łyżkę masła i trzy łyżki cukru - kiedy się skarmelizuje, włożyć plastry pomarańczy i smażyć je ok. pół minuty z każdej strony.
Podawać z placuszkami.



Ściskam mocno i życzę smacznego!

2 komentarze:

  1. Nie wiem dlaczego na mojej liście czytelniczej nie mam Twojego bloga, mimo że dodałam do obserwowanych, w każdym razie nareszcie dotarłam:) ale smakołyki...uwielbiam!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naleśniki wyglądają pysznie! A może jakiś post o ozdobach świątecznych?

    OdpowiedzUsuń