środa, 16 listopada 2011

nie oceniaj kalafiora po złudnych pozorach!

Dziś trzy ważne sprawy:

gdyby ktoś poprosił mnie o sporządzenie listy warzyw, których nigdy, nigdy, ale to przenigdy nie spożywam na surowo na pewno zaraz po ziemniaku i pietruszce znalazłby się na niej kalafior. Kalafior to taki gość co wabi mnie swoimi kształtnymi krągłościami za każdym razem, gdy mijam nasz mały osiedlowy warzywniak, ale na którego nie mam nigdy sensownego pomysłu. Nie oszukujmy się - rarytas to to nie jest. Zwłaszcza, gdy ma występować w niezbyt wyszukanej scenerii, która spędza dzieciom sen z powiek. Tak, mowa o kalafiorowej. Zupa jak zupa. No chyba, że zrobi mama..... to już zupełnie co innego.:) Tak czy siak Ania znalazła świetne towarzystwo dla tego wybrednego pana. I to jeszcze na surowo!!! Bravo Aniu! Wystarczyło połączyć kilka prostych składników i efekt piorunujący. Geniusz ponoć leży w prostocie...

Sałatka z surowego kalafiora (przepis podaję za Anią)
1 mała główka surowego kalafiora
1 opakowanie suszonych moreli
1 opakowanie suszonych śliwek
duży pęczek koperku
ząbek czosnku
1 mały jogurt naturalny
2 łyżki majonezu
sól i pieprz

Kalafiora umyć, podzielić ma malutkie cząsteczki (odcinając twarde części), wrzucić do zimnej wody, osolonej łyżką soli. Pozostawić na pół godziny.

W tym czasie pokroić morele i śliwki na cienkie paseczki, posiekać koperek. Wymieszać jogurt z majonezem, dodając koperek. Dodać ząbek czosnku, utarty z dużą szczyptą soli. Doprawić pieprzem, ewentualnie dosolić całość.
Odsączyć kalafiora, wymieszać z morelami i śliwkami, dodać sos.
Ania poleca sałatkę jako samodzielne danie lub jako dodatek do grillowanych mięs.




Sałatka wyborna:) Ja dodałam podwójną ilość czosnku z racji choroby:) (pan Ka szczerze wierzy w jego lecznicze właściwości:)) Sałatkę właśnie wciągnęłam w niemal zabójczej ilości i jeszcze żyję. Proporcje zależą zatem od indywidualnego gustu i smaku. Polecam rozdrobnić kalafiora na bardzo małe różyczki. Pychotka...
Werdykt: 3:0. Przepis ląduje w mojej książce kucharskiej!(Najlepsze przepisy zostają w naszej dwuosobowej rodzinie zawsze po sporządzeniu i spożyciu poddane pod głosowanie. Mój głos liczy się za dwa. Głos pana Ka za jeden :) Inaczej mógłby być remis i utknęlibyśmy w kropce. Pies głosu nie ma bo jemu to wszystko smakuje, wiec nie jest wiarygodny. Tak więc jeśli jakaś potrawa uzyska przewagę głosów(np. 2:1) trafia do własnoręcznie pisanej książki kucharskiej. Tę z kolei piszę od lat - dla potomnych :) Pomysł powstał z podziwu dla mojej mamy, której pękaty zeszyt z milionami przepisów spisywanych na pożółkłych już kartkach, kawiarnianych serwetkach, czy pourywanych skrawkach papieru budzi mój zachwyt od lat. Jest to skarbnica naszych kulinarnych, rodzinnych tajemnic nie do przecenienia. Jako, że dałabym się pociąć za stary zeszyt kucharski mojej babci -zaginął gdzieś w akcji- nie chcę by nasze najlepsze przepisy też gdzieś się zawieruszyły, dlatego po każdorazowym głosowaniu zapisuję je skrzętnie we własnym pożółkłym zeszycie...)

sprawa numer dwa to właśnie blog Ani www.strawberriesfrompoland.blogspot.com , który śledzę od tak dawna, że nawet sama nie pamiętam. Wszystkim, którzy (oprócz dekoracji wnętrz) interesują się dobrą kuchnią popartą rewelacyjną fotografią - szczerze polecam. Uwaga: blog uzależnia. :)

no i sprawa numer trzy. Aż muszę sobie westchnąć: ehhhhhhhh.....:) Idąc za ciosem postanowiłam ujawnić się w miejscach, w których nieujawniona funkcjonuję od iks lat. Takim miejscem jest www.deccoria.pl To uzależnienie ekstremalne, całkowite i nieuleczalne. Tak zwany przypadek beznadziejny. Dlatego też pogodziłam się z myślą, że nie potrafię już dłużej siedzieć z boku, nie mogąc nawet skomentować prac moich ulubionych deccorianek i założyłam własne konto, zaopatrując je w skąpą galerię. Galerie zamieszczane tam na ogół pewnie będą skąpe, gdyż pan Ka bardzo przestrzega mnie przed ekshibicjonizmem w internecie. Tak czy inaczej stronę bardzo mocno polecam wszystkim, którym w duszy gra ta sama melodia....
Na własny profil również gorąco zapraszam. Usiądźcie choć na chwilkę i rozgośćcie się w moich skromnych progach....

4 komentarze:

  1. najlepszy blog jaki śledzę!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda pysznie:) A zdjęcia cudne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. :))))

    Pisałam juz w mejlu, że bardzo mnie ta notka ucieszyła, z wielu powodów!

    A muffiny wyglądają super, kojarzą mi sie trochę z moimi ulubionymi z rabarbarem i orzechami laskowymi z cynamonową skorupką :)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję za wszystkie miłe słowa. czerwienię się jak burak na ich widok..:) dziękuję, że mnie odwiedziłyście na blogu:*

    OdpowiedzUsuń